Dlaczego w USA robią jajecznicę z proszku? Czy ziemia jest okrągła? Dlaczego wypadają nam zęby mądrości?
Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania. Ale tak po prostu jest. Opowiem wam dzisiaj trochę właśnie jak to jest. Wpis ten ma związek z moim aktualnym przebywaniem w USA. Jestem tu sobie już chwilę, pobędę jeszcze chwilę, więc i coś jeść muszę. A jak jem, to jako wybitny krytyk kulinarny kosztuję, gustuję, oceniam ale nie doceniam.
Ogólnie tutaj w tych USA-ejach, w tej hamburgeryce, to jest tak, że gotują całkiem dobrze. No wiadomo, że ani bigosu ani pierożków się nie uświadczy, piwo jest całkiem drogie, bo najtańsze to za pół dolara 250ml. A i takie to grunt powiedzieć, że za dobre nie jest. Taki odpowiednik naszego polskiego rogera czy innego biedronkowego vipowskiego specjału dostępnego w cenie kupki mokrej ziemi. Ale jedzonko no nie ma co narzekać. Jak były burgery, to nie takie burgery jak można sobie pomyśleć. Bo takiej typowej bułki takiej z ziarenkami sezamu czy innego lnu nie było. Na próżno też szukać jakiegoś takiego kotleta burgerowego. Zamiast pierwszego była zwykła bułka, ale taka mientciutka, taka jakby mleczna. A zamiast kotleta takie ala nasze mięso mielone. I było dobre, nawet takie lepsze. Znaczy wiadomo, że nie umywało się to do burgera z biedronki, ale szukałem biedronki tutaj i siri mi powiedziała, że najbliższa jest jakieś w jakimś tritusond majls ewej, a ja nie wiem gdzie to jest.
Cooking w USA – czy tu chodzą tylko grubi ludzie i czy łatwo przytyć?
Sprawa wygląda tak, że nie jest trudno spotkać na ulicy ludzi takich nieco większych. Ale jest też zupełnym kłamstwem, że większość społeczeństwa jest tu otyła. No chyba, że tych otyłych to ja nie widzę. Jest to nawet możliwe, bo jak sobie pomyśleć, tacy ludzie chyba za często z domu nie wychodzą, więc może być. A na pytanie czy łatwo przytyć odpowiem – jeżeli byłoby się na wakacjach, i tylko i wyłącznie by się jadło, no to wtedy tak, można by przytyć. Ale jak tak to nie.